czwartek, 20 stycznia 2011

Kolejny Etap.

Elosz.

Jakoś dziwnie nie podobał mi się ten dzień.
Mimo iż zrezygnowałam z obecnej we mnie jeszcze parę dni temu "ciemności",
jakoś coś mi przeszkadzało w byciu szczęśliwą.
A właściwie, KTOŚ. -.-

ech... co ja poradzę, że wolę kumplować się z chłopakami niż z dziewczynami ?
taka moja natura. z nimi czuję się jakoś bezpieczniej. Co do dziewczyn - jak zawsze wątpliwości :/

Mam (ale niedługo juz nie będę mieć, bo się wyprowadza za miesiąc), koleżankę w klasie.
Kumplowałyśmy się. Byłyśmy sobie bliskie. Gadałyśmy na przerwach, chodziłyśmy razem do kina, nawet ostatniego sylwestra ze sobą spędziłyśmy...

Jakiś czas temu miałam problem z moją bliską przyjaciółką.. znam ją całe życie.
Gdy jej o tym powiedziałam, ona tylko wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się lekko..
nie traktowała mnie tak nigdy przedtem... a do tego, lekko mówiąc ,wkurwił mnie jej brak jakiegokolwiek zainteresowania tym co do niej mówię. -.-

ONA, zaczęła w wakacje pisać "esiki" z takim jednym gostkiem, i się teraz "przyjaźnią". o ile to można tak nazwać. skoro ona chce tylko tej "przyjaźni", a on więcej, to ja nie wiem jak im ten dziwny układ wyjdzie...
ale w sumie nie moja sprawa.

już zdarzyło mi się czytać te ich słodkie wypowiedzi na Facebooku, i aż żygać mi się chciało, bo on się jej narzuca, a ona rozkłada ręce, bo nie wie co zrobić.. nie wiem co mnie wtedy podkusiło, ale postanowiłam napisać tam : "zakochana para, Jacek i Barbara". w odpowiedzi dostałam posty mniej więcej takiej treści : "eee, aha, okeej, fajnie, napewno tak", albo "dobrze się czujesz ?".
a ja tylko sobie zażartowałam. PFFF. Powala mnie na kolana ten ich poziom wrażliwości na żarty... O.o

cóż. są żałośni w tym swoim świecie, ale niech sztywni żyją ze sztywnymi.
na szczęście do nich nie należę, więc nie mam co się martwić..

Wracając do mojej koleżanki... ech.. ale to dziwnie teraz brzmi...
Zaskakuje mnie czemu bliskie osoby mogą stać się tak obce jak ona teraz mi w parę chwil...

w sumie to ja nie wiem co się stało. czemu nie wita się ze mną rano, czemu nie idziemy razem do metra, czemu w ogole ze sobą nie rozmawiamy...

próbowałam ją zaczepiać, np. "No heja, jak tam leci ?"
ale zawsze doczekiwałam się tylko jedej odpowiedzi: "a nic". :/

odwróciłam się do niej na angielskim. i puściłam oko. a ona "Weeeź, patrz na swoją kartkę może, co ?", po czym wracała do swojej esemesowej naparzanki z jej "przyjacielem."

Krew mnie zalewa.

.............

od jakiegoś czasu mamy w klasie nowego kolegę.
nie zdał raz więc trafił nam do klasy.

ja generalnie nie mam problemów z nawiązywaniem kontaktów z ludźmi.

ONA miała w zwyczaju stać i obserwować. potem się do mnie dolepiać, niczym glonjad do szyby w akwarium. niczym pasożyt...

żywiła się moimi staraniami. moją pracą i wysiłkiem.
więc jak widziała, że ze mną rozmawia, to albo wchodziła nam w rozmowę(mamy z "Nowym" wspólną koleżankę, więc często o niej mówimy.), albo obserwowała wzrokiem zabójcy.

ale w jej głowie zawsze będę tą "ZŁĄ",
bo ona nie umie zrozumieć, czy żartuję czy nie.
zbyt dobrze ją znam.

jest niestety łatwą osobą. i nie jest trudno ją rozgryźć..
miała tendencję do tego, że
większość rzeczy odbierała negatywnie. choć nie powinna.

ta dziewczyna jak się okazuje nie ma perspektyw. nie zalezy jej na szkole, na jej przyszłości i wykształceniu. nie chce jej się uczyć języków, nie chce się rozwijać...
pojdzie do jakiegoś marnego technikum, dostanie marną pracę, i marnie skończy. jak wszyscy.
Przecież jesteśmy kowalami swojego losu, zwłaszcza teraz ! jak nie chce zadbać o swoją przyszłość, to jednakowoż innego wyjścia niż praca na kasie w tesco to nie widzę....

ZERO !

nigdy bym nie chciała być tak pusta, jak ona jest teraz..
bardzo się zniszczyła.

a szkoda....



to by było na tyle.

Buziaki !

Zuena :*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz